Dzisiaj odkryłam, że słabiutkie zdjęcia były winą aparatu...niedawno naprawianego (okropna historia walki z serwisantem)..szkoda słów, Pan naprawiał coś co nie było zepsute a teraz jest..no trudno...Na ostatnim zdjęciu będzie widać różnicę w ostrości, bo przyszedł mi z pomocą aparat narzeczonego. Na początek, bez oddania prawdziwych kolorów pastelowe kolczyki z chryzoprazem.
Druga para to turkusowo-pomarańczowe, kojarzą mi się jakoś indiańsko te kolory więc i piórko przy nich :)
Na koniec kolczyki zrobione (znowu) na wyzwanie kufra...Jakoś nie mam szczęścia, ale wiara jak zawsze popycha mnie do walki :P
I tutaj widać od razu, że aparat lepszy...wiele prób przeszły zanim osiągnęły ostateczny wygląd (kolczyki oczywiście).
Hurra, że ciepło...choć cieplej już może nie..?
Uściski i byle do POmajówki :P