Moja praca wykańcza mnie psychicznie. Na szczęście mam mojego ukochanego Pana domu, którym zawsze mnie wspiera. A wesoły piesek kanapkowy i dziubactwo wszelakie również dodają otuchy. Dlatego wreszcie przełamałam się i zrobiłam sznur koralikowy...i tak mnie wciągnęło że zrobiłam aż cztery. Co prawda krótkie, na bransoletki, ale zawsze to coś. Tylko na razie bez zakończeń, ale już czekam na przesyłkę z następnymi koralikami.
I świątecznie wróciłam do mojego haftu feniksa na torbę, która jeszcze nie istnieje :)
Jakoś mi dzisiaj poucinało zdjęcia strasznie, ale cóż :)
Pozdrawiam wszystkich ze śnieżącej wiochy :P
Śliczne plecionki :-) Piękne kolory :-)
OdpowiedzUsuńHaft rewelacyjny :-)
A pracy nie daj się :-) Wszystko przemija - nawet najdłuższa żmija :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Feniks świetny :)
OdpowiedzUsuńPracą staraj się nie przejmować - łatwiej jest jak się z dystansem podchodzi ;*
Będzie lepiej - wcześniej czy później, ale będzie :*